Recenzja
Życzenie, Disney, film [recenzja]
Krzysztof Zimiński recenzuje ŻyczenieAsha to nastolatka żyjąca w królestwie Rosas, osadzonym na wyspie gdzieś na Morzu Śródziemnym. Życie mieszkańców jej osady powiązane jest z królem Magnifico, który nie tylko sprawuje rządy, ale też jako potężny czarodziej - opiekuje się powierzonemu mu przez ludność marzeniami, by wybierać te, które spełni. Asha wkrótce odkrywa jednak dość niepokojącą prawdę o marzeniach i naturze ich władcy. Opada maska. Zaczyna się walka o to, co wszystkich napędza - o to, co każdy trzyma w sercu i co popycha go do działania.
Niestety - historia łagodnie mówiąc, nie porywa. Bohaterowie nie budzą większych emocji. Nawet piosenki wydają się być mdłe, popowe, pozbawione disneyowskiego sznytu i ekspresji.
Częściowo to - jak mniemam - efekt dopasowania filmu do pewnego wzorca. Autorzy wyekstrahowali z dziesiątek poprzednich filmów pewne DNA typowej animacji Disneya, i starali się w nią celować. To zamierzona schematyczność, która niestety jednak wiąże się w wtórnością i niejakością - bo widzieliśmy to nie raz.
Jednocześnie "Życzenie" pozostaje ciekawym i ambitnym przedsięwzięciem jako film-remiks. Bo w tych kategoriach chyba powinno się go traktować. Już od pierwszego ujęcia, gdy kamera najeżdża na książkę z baśnią, budzą się konkretne skojarzenia z filmami Disneya z lat 50. Po drodze mamy odwołania do "Śpiącej Królewny", "Kopciuszka", "Bambi" i wielu innych. To intertekstualna zabawa w wyszukiwanie cytatów (głównie wizualnych), forma gry między autorami a widzem. Bardzo ciekawa jest tu też forma, bo nie mamy tu do czynienia z typową grafiką 3D - miękkość animacji postaci przywodzi na myśl klasyczną animację analogową, a efekt potęgują tła, wystylizowane tak, by wyglądały nie jak ze stacji graficznej, a ze stołu grafika. Momentami przestrzenie wyglądają wręcz dość płasko, ale to jeszcze bardziej budzi skojarzenia z erą "Królewny Śnieżki". I są to skojarzenia miłe, budzące nostalgię. Całość uzupełnia porządna obsada, która dostarczyła swoimi głosami dobre kreacje.
Niestety efekt działa na dwóch poziomach. Ten remiks, zabawa w cytowanie i techniczne zawieszenie pomiędzy starym a nowym angażują, a przynajmniej tak było w moim przypadku. Sama historia - która przecież powinna być tutaj siłą nośną całości - pozostawiła mnie jednak zupełnie obojętnym. Momentami też znużonym, choć film trwa niewiele ponad pół godziny i owszem, ma swoje momenty, ale są to względem całości zaledwie przebłyski. Dominuje znużenie, w finale przypieczętowane zawodem. Nie tego sobie życzyli fani Disneya.
Opublikowano:
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-